Nagle wpadła we wœciekłoœć, czysto kocią, przychodzącą nagle, bez wczeœniejszych objawów złoœci albo

Nagle wpadła we wœciekłoœć, czysto kocią, przychodzącą nagle, bez wczeœniejszych objawów złoœci albo gniewu. - Syn kurwy a także szakala! - zaskowyczała, chwytając leżącą obok kuszę; wyrżnęła orężem w œcianę a także waliła tak długo, aż armatę przestała być zdatna do użytku. - Œmierdzący kawał gnoju! Okłamał mnie! Œcierwo, aaa! wycharczała. - Tropiłam Brule’a jak głupia suka! A to akcesorium, tylko akcesorium, rozumiesz?! Brule! Wielki, potężny Brule, cha, cha! Kpinaaaa!! - zawyła, demolując izbę - Kpina!! Gwardzista przeczekał wybuch. Opadła na ławę a także walnęła parę razy potylicą o œcianę. Wœciekłoœć przeminęła równie nagle, jak przyszła. - Ciągle jestem głodna - powiedziała. - Co właœciwie jest w Górach? poprzez chwilę zbierała myœli. - A co ja o tym wiem? - zapytała wreszcie z głupia frant. - Siedziałam w klatce 2 miesiące. Kilka razy przekradł się do mnie Wemir. Nie ucinaliœmy pogawędek, były do omówienia ważne sprawy. - Hel-Krehiri - rzekł setnik z wyraŸnym znużeniem - czy trzeba usłyszeć od ciebie chociaż jedno słowo warte momencie uwagi? Czekam na wyjaœnienia. Zaufałem ci a także jeœli okaże się, że wyszedłem na głupca, to nie przeżyjesz skutków owej głupoty. Pokiwała głową. - Werk. Nie groŸ, już mówię. Dawno z nikim nie rozmawiałam. Były to przeprosiny. - Po œmierci Brule’a - powiedziała - wróciłam tutaj, do Jaru. Dowiedziałam się o kilku dziwnych rzeczach a także zażądałam wyjaœnień od człowieka... który właœnie nam uciekł. Miałam go za sprzymierzeńca, był kiedyœ uczniem Brule’a. pokazał na to dowody, które uznałam za wystarczające, a nie jestem specjalnie łatwowierna. Przy pomocy Łowczyni człowiek taki udaremnił pierwszą próbę poruszenia Wstęg Aleru. - Hel-Krehiri, nie obchodzi mnie historia Szereru. Jesteœ rozwlekła - rzekł kot z niezadowoleniem. - ten człowiek to wróg. Dlaczego? - Wróg, ale nie wiem, czy człowiek... - poprawiła. - To... dość dziwna istota. - Dlaczego wróg? Co zamierza? - indagował setnik. wymieniona przez rozmówczynię „dziwnoœć” wyraŸnie go nie interesowała. Zresztą Hel-Krehiri dodatkowo nie zamierzała rozwodzić się na taki temat. - Brule był jego narzędziem, ale jednoczeœnie celem ataku - powiedziała. - Posłuchaj, ja dodatkowo nienawidzę czczej gadaniny, możesz mi wierzyć, myœlę! - rzekła z nowym gniewem. - Ale jak mam krótko a także jasno opowiedzieć o czymœ, co ledwo ledwo pojmuję?! Parsknęła przez nos. - Tu nie chodzi o jakieœ Pasma Szerni czy Wstęgi Aleru - powiedziała, ponownie spokojnie. - Nie wiem, o co tu chodzi. O zniszczenie wszystkiego, co tylko trzeba zniszczyć? Ta istota... ta siła... - zaplątała się - to COŒ rozpętuje jakąœ walkę, gdzie wszyscy zaczynają walczyć ze wszystkimi. Łowczyni a także ja. - Rozłożyła ręce. Rozumiesz? Dwie największe wojowniczki Gór wplątują się w walkę z najpotężniejszym Przyjętym. ten Przyjęty porywa żonę Księcia Przedstawiciela... Rozumiesz? Przecież aż trudno wyobrazić sobie jakikolwiek przyczyna, dla którego cesarski przedstawiciel miałby walczyć z Przyjętym, taki zaœ z Łowczynią a także ze mną! Co ja mam do Przyjętych? Dwadzieœcia parę lat przeżyłam, nim ujrzałam takiego na oczy! Co Przyjęty może mieć do mnie? A mimo wszystko zaczyna się wojna a także wszyscy ponoszą straty, wszyscy przegrywają, nikt nie wygrywa. Nikt! Łowczyni przegrywa rozum, Przyjęty umiera, Werena zostaje upokorzona, ja... ja łamię dane przyrzeczenie a także zostaję zamknięta w klatce. - Odwróciła wzrok. - A Wstęgi po staremu leżą w Górach a także znów ktoœ chce przy nich grzebać. akurat okaże się dużą bitwa wszystkich ze wszystkimi, a na koniec może ponownie się okaże, że stoczono ją o nic... bo przecież owej wstęgi w Czarnym Lesie w ogóle tam nie było! Chaos! Ktoœ... coœ chce chaosu, zamętu, coraz większego a także większego. ponieważ to wcale, myœlę, nie o owe Wstęgi chodzi. One, myœlę, obojętne jak są mocne, do niczego więcej nie służą, jak tylko do wzniecania głupich wojen. To owe wojny są celem, nie jakieœ tam wykorzystanie różnych sił. Miałam ostatnio dużo wolnego okresu. - Uœmiechnęła się chłód. - Wróciłam tutaj a także zostałam uwięziona. Słuchasz? Wszyscy, których miałam pod komendą, wypowiedzieli mi posłuszeństwo. a także kto? Sfora psów moczących się ze strachu na sam mój widok - rzekła z niedowierzaniem, wyciągając dłoń, jakby chciała wskazać trupy leżące gdzieœ za œcianą mieszkaniu. - takie rzeczy się nie zdarzają, bo psy nie są zdolne do buntu.