wĹasny niepokĂłj.
wĹasny niepokĂłj. - To nie potrwa dĹugo, jak kaĹźde polowanie. zauważysz. Po ostatnim rejsie Kerrick nie miaĹ najmniejszej ochoty patrzeÄ nawet na morze. Nie mĂłgĹ mimo wszystko wykrÄciÄ siÄ od wyprawy. ChĹopcy patrzyli na niego z zazdroĹciÄ , a kobiety klepaĹy go, gdy przechodziĹ, ponieważ dotkniÄcie kogoĹ udajÄ cego siÄ po raz pierwszy na ularuaqa przynosi szczÄĹcie. ResztÄ dnia wypeĹniĹo przygotowanie ikkergakĂłw, w nocy zaĹ dojadano stare miÄso, ponieważ wiedziano, iĹź wrĂłcÄ z nowymi zapasami. Wyruszyli rankiem; Armun zostaĹa w paukarucie, nie chciaĹa patrzeÄ, jak odpĹywajÄ , wyszĹa dopiero wtedy, gdy maĹa flota byĹa jedynie plamkÄ na horyzoncie. Ĺťeglowali prosto na pĂłĹnoc czy też Kalaleq, oddajÄ c siÄ wĹaĹciwemu Paramutanom gadulstwu, szybko wytĹumaczyĹ Kerrickowi, dlaczego to robiÄ . - LĂłd, pĹyniemy do lodu, tam sÄ ularuaqi. Kerrick nie mĂłgĹ zrozumieÄ, dlaczego te stworzenia trzymajÄ siÄ mrozĂłw czy też lodĂłw pĂłĹnocy, ponieważ Kalaleq uĹźyĹ sĹowa, jakiego przenigdy dotÄ d nie sĹyszaĹ. PozostaĹo mu jedynie mieÄ nadziejÄ, Ĺźe gdy dotrÄ do zamiarze, wszystko siÄ wyjaĹni. Przebywali na morzu dużo dni, aĹź wreszcie w oddali ukazaĹa siÄ biaĹa kreska lodu. WĹrĂłd okrzykĂłw podniecenia podpĹynÄli bliĹźej, aĹź pod samÄ zamroĹźonÄ ĹcianÄ. BiĹy o niÄ ĹamiÄ ce siÄ fale, a w dolinach miÄdzy nimi widaÄ byĹo zwisajÄ ce z lodu ciemne ksztaĹty. - Qunguleq - powiedziaĹ Kalaleq czy też pogĹadziĹ siÄ po brzuchu. -Ularuaqi przypĹywajÄ tutaj, jedzÄ to. My przypĹywamy czy też polujemy na nie. Co za zabawa! Gdy skrÄcili czy też ruszyli wzdĹuĹź lodu, Kerrick dostrzegĹ, iĹź qunguleq byĹ jakimĹ zielonym wodorostem, jego dość dĹugie plechy czepiaĹy siÄ Ĺciany czy też spadaĹy do morza. nigdy czegoĹ takiego nie widziaĹ. Nie wszystko stawaĹo siÄ jasne. Ularuaqi przybywaĹy tu, by jeĹÄ qunguleq, a Paramutanie za nimi. WpatrywaĹ siÄ niecierpliwie w dal, by zobaczyÄ, jakie to stworzenia pasÄ siÄ na tych zamarzniÄtych ĹÄ kach pĂłĹnocy. Niespodziewanie Kerrickowi udzieliĹo siÄ podniecenie Ĺowami. Ikkergaki skrÄciĹy na zachĂłd wzdĹuĹź Ĺciany lodu. Po dopĹyniÄciu do pierwszych gĂłr lodowych Ĺodzie rozstawiĹy siÄ w liniÄ, by przeszukiwaÄ kanaĹy miÄdzy nimi. nigdy mimo wszystko nie byli sami. WysiĹek byĹ zbiorowy czy też zawsze widaÄ byĹo jakiĹ inny ikkergak. ĹĂłdĹş Kalaleqa znajdowaĹa siÄ około Ĺrodka linii, ikkergaki po lewej czy też prawej Ĺatwo byĹo zobaczyÄ, dalsze znikaĹy czÄsto z oczu, gdy kryĹy siÄ za gĂłrami lodowymi. DowodzÄ cy ikkergakiem Kalaleq siedziaĹ na dziobie z wĹĂłczniÄ . MiaĹa ona dĹugie drzewce czy też wyrzeĹşbiony koĹciany grot o licznych bocznych zadziorach, ktĂłre po zagĹÄbieniu siÄ w ciele ularuaqa zapobiegaĹy wypadniÄciu. Kalaleq smarowaĹ tranem dĹugÄ linÄ czy też ukĹadaĹ jÄ w precyzyjnych zwojach. Wszyscy inni wypatrywali zdobyczy. PĹynÄli tak poprzez piÄÄ dni, wypatrujÄ c od Ĺwitu do zmierzchu czy też zatrzymujÄ c siÄ tylko na noc. Ruszali z 1 brzaskiem, gdy tylko byĹo coĹ widaÄ, ustawiajÄ c siÄ w szyku wĹaĹciwym poĹowom. SzĂłstego dnia Kerrick wyciÄ gnÄ Ĺ wĹaĹnie linkÄ wÄdki, gdy jeden z wypatrujÄ cych krzyknÄ Ĺ z wielkÄ radoĹciÄ . - SygnaĹ, tam, patrzcie! KtoĹ w ikkergaku po ich lewej rÄce machaĹ nad gĹowÄ czymĹ ciemnym. Kalaleq uniĂłsĹ skĂłrÄ czy też przekazaĹ sygnaĹ wzdĹuĹź linii, skrÄcajÄ c jednoczeĹnie we zalecanym kierunku. WidaÄ juĹź byĹo stado; Ĺowy siÄ rozpoczÄĹy. 143 Pierwsze ikkergaki lawirowaĹy w oczekiwaniu na pozostaĹe, potem wszystkie razem ruszyĹy na zachĂłd. - SÄ tam - krzyczaĹ Kalaleq. - Jakie piÄkne - przenigdy nie widziaĹem czegoĹ tak piÄknego! Dla Kerricka byĹy to tylko ciemne plamy na lodzie - lecz dla ParamutanĂłw oznaczaĹy