Wieniacy nie głodowali, mogli ponadto wyżywić istne stada krów i prosiaków, o kurach nie wspominając, zimą
Wieniacy nie głodowali, mogli ponadto wyżywić istne stada krów oraz prosiaków, o kurach nie wspominając, zimą za nie trzęli się z zimna w byle jakich lepiankach. Otrzymali doć narzędzi oraz drewna, by pobudować solidne chałupy, kurniki, chlewy oraz obory dla zwierząt. Przede wszystkim kto pokazał im jak to robić. Jeli więc cieżki do Sey Aye były wyboiste, to tylko dlatego, że władcy polany nie chcieli budować dobrych dróg, łączących tę ródlądową wyspę ze wiatem... Jechali oraz jechali. Przyjęty poważnie zaczął się zastanawiać, czy to, co wziął za koniec podróży, nie jest zaledwie początkiem zakończenia. Polana jakby rozciągała się w nieskończonoć. Lecz wreszcie, na kolejnych rozstajach, pojawili się jacy jedcy. wietne konie oraz wojskowe ubiory, połączone z pysznym uzbrojeniem, zdawały się dowodzić, że naprzeciw Armektańczykom wysłano powitalny poczet. Dowodzący czterema żołnierzami mężczyzna odesłał poprzedzający gwardzistów klin piechoty oraz ruszył stępa, wyjeżdżając gociom naprzeciw. Agatra uniosła dłoń oraz zatrzymała oddział. - Czy będziesz mi towarzyszyć, wasza godnoć? Przyjęty zgodził się chętnie. Postawny niestary mężczyzna skinął krótko głową Agatrze oraz identycznie jej towarzyszowi, przyglądając mu się jednak chwilę dłużej. Gotah odgadł, że jego tożsamoć wzbudza zaciekawienie gospodarza; wojskowa narzuta Agatry mówiła sama za siebie. Przyjęty cofnął konia o pół długoci, dając do zrozumienia, że nie z nim trzeba prowadzić rozmowę. - Witam, pani - powiedział po armektańsku mężczyzna. - Jestem M.B.Yokes, dowódca prywatnych oddziałów jej wysokoci księżnej K.B.a także.Ezeny. - Agatra, podsetniczka Gwardii Armektańskiej - kobieta przedstawiła się z lekkim umiechem. - Wiem, kim jeste, panie, bo znamy się od jakich 20 pięciu lat. Jako zastępca nadsetniczki konnego półlegionu dbałe o to, by siedzący w warownym obozie łucznicy nie przymierali głodem. Potem zostałe dowódcą drugiego konnego półlegionu. przez cały taki moment walczylimy razem. - Siedziała więc, pani, w tym obozie? - Z łukiem w ręku. Tak, komendancie. Yokes wyciągnął dłoń. - Obymy nigdy nie zostali wrogami - rzekł poważnie. - Służbę pod komendą nadsetniczki Terezy do dzi uważam za zaszczyt. Co za tyczy się ciebie, pani, to rad jestem, że żołnierka, która brała udział w tamtej wojnie, okazuje się dzi oficerem gwardii. Przeniósł spojrzenie na faceta ze skrzywioną twarzą. - Nie pytam, kim jeste, panie, bo możliwe że zechcesz to powiedzieć tylko księżnej. Wystarcza mi, że towarzyszysz chirurgicznym żołnierzom, na pewno więc nie ma powodów, by odmówić ci wstępu na te ziemie. - Jestem Gotah-Przyjęty. Yokes nie ukrywał zaskoczenia. - Pierwszy raz spotykam kogo takiego, wasza godnoć. Przyznam, że trochę inaczej wyobrażałem sobie mędrca Szerni. Gotah uprzejmie nie dał poznać po sobie, że wysłuchał w życiu kilkuset podobnych deklaracji. Yokes ponownie zwrócił się do podsetniczki: - mieszkania jej wysokoci nie widać z owego miejsca, ale to tylko pół mili. Dorad mi, pani, co począć z twoimi żołnierzami? W pałacowych koszarach nie mam w ogóle miejsca, za kwatery w samym pałacu nie wchodzą w rachubę. Lecz o półtorej mili stąd leży miasto... określamy je tylko miastem, nie ma żadnej innej nazwy. Umiechnął się lekko. - okazuje się to miejsce, gdzie swoje domy mają niemal wszyscy kupcy, rzemielnicy oraz urzędnicy Sey Aye, oprócz tych, którzy muszą stale przebywać u boku księżnej, więc rodziny żołnierzy. Mieszczą się tam składy, kramy, okazuje się rynek, dwie oberże... oraz wszystko to, co w każdym niewielkim miecie. Tam by jest najłatwiej o kwatery. - Oczywicie, wasza godnoć. mimo wszystko dwóch albo trzech żołnierzy... do pomocy przy najbardziej błahych sprawach... - To się rozumie samo poprzez się. Otrzymają pokój obok twojego, wasza godnoć. Agatra odwróciła się, wymieniając imiona dwóch łuczniczek. Pokazała gońcowi, że ma zostać przy klinie. Ze swej strony Yokes skinął na żołnierzy na rozstajach.